Ja nie wiem i nie boję się tego powiedzieć głośno. Nie wiem, ale się dowiem!
Od kilku lat interesuję się blogosferą, często zaglądam na ulubione blogi, na których dziewczyny pokazują swój styl życia i marzę po cichu, by mieć takie życie jak one – bo cóż może być lepszego niż drogie kosmetyki, mieszkanie w pięknym domu, podróże we wspaniałe miejsca, krótko mówiąc: luksusowe życie? Marzyłam. I długo żyłam w ten sposób – czytałam, oglądałam, napawałam się widokiem tego, co mają inni, kupowałam różne rzeczy by choć trochę zbliżyć się do tego świata, w jeden rok wydałam na podróże więcej niż kiedykolwiek wcześniej, testowałam różne style robienia zdjęć i ich obróbki – próbowałam kopiować styl osób, których zdjęcia najbardziej mi się podobały, kupiłam mieszkanie i urządziłam je zgodnie z nowoczesnym i modnym teraz stylem minimalistycznym – sporo tego. Od długiego czasu jednak narastały we mnie złe uczucia – że to nie ja, że tak naprawdę nie tego chcę, że ani to mieszkanie ani te zdjęcia wcale nie są zrobione po mojemu – nie czułam się w swoim życiu ani trochę szczęśliwa.
Nie wszystko co robiłam było złe, część z tych rzeczy, doświadczeń dała mi radość, choć nie taką jak myślałam że dadzą. Brakło mi w tym wszystkim jednego – słuchania siebie!
Wszyscy mówcy motywacyjni, specjaliści od rozwoju osobistego doradzają by zadać sobie pytanie: czego chcesz? Wiem, że czasem naprawdę bardzo trudno jest sobie na nie odpowiedzieć i myślę, że wtedy lepiej jest zadać sobie dwa pytania: czego nie chcesz i co jesteś gotów zrobić i poświęcić by mieć to, co myślisz że chcesz mieć?
Przykład: Chcesz mieć zgrabną figurę i zdrowe ciało ale czy jesteś gotów minimum 3 razy w tygodniu dawać z siebie wszystko na siłowni? Czy jesteś gotów codziennie regularnie przygotowywać sobie zdrowe posiłki na cały dzień? Czy chcesz codziennie spać po 7-8 godzin i możesz zrezygnować np. z kolejnego odcinka ulubionego serialu by pójść spać wcześniej? No właśnie, tutaj zaczynają się schody bo okazuje się wtedy że nawet zwykłe lenistwo jest silniejsze niż nasze niby prawdziwe pragnienie.
W dzisiejszym pędzącym, obfitującym w bodźce świecie łatwo jest zgubić siebie, swoje prawdziwe cele. Czy wiem już w którą stronę chcę iść? Co wypływa ze mnie i czego naprawdę chcę i potrzebuję? Nie wiem, ale wiem jedno – chcę próbować różnych rzeczy, chwytać się różnych zajęć. Może nie będę profesjonalistką w jednej dziedzinie, może nie będę się specjalizować, może nawet będzie mi szkoda że nią nie jestem, bo podobno specjalizacja jest lepiej płatna i daje gwarancję sukcesu w życiu ale co z tego skoro nie da mi szczęścia? Są osoby, które mogą wykonywać jedną pracę do końca życia i są w tym szczęśliwe, są też takie które potrzebują zmian jak wody i nie potrafią chwycić się tylko jednego. Trzymam się tego, że w życiu najważniejsze jest szczęście – wiem, że kiedy jestem szczęśliwa, jestem też dobra, a kiedy jestem dobra lepiej żyje się osobom wokół mnie – ludzie wokół dają dużo szczęścia, bez nich życie straciłoby swoje kolory i sens, kiedy widzę ich szczęście i ja jestem szczęśliwsza.
Wczoraj kolejne 45 minut spędziłam z ostatnim odcinkiem mojego ulubionego serialu, który był jednocześnie jego ostatnim odcinkiem po ośmiu długich sezonach, przez te wszystkie lata cieszyłam się z radości i płakałam z powodu tragedii jego bohaterów – a przecież to był tylko serial. Mam dość! Nie chcę już żyć życiem innych osób, bohaterów książek, filmów, seriali, blogerek, nawet życiem moich rodziców, męża, przyjaciół. Nie chcę sugerować się ich celami i ambicjami, chcę mieć własne. A że tak bardzo zagłuszyłam swoje prawdziwe ja przez te wszystkie lata, nie wiem nawet czego naprawdę chcę i co ma dla mnie prawdziwy sens. Bo jedyna rzecz jakiej teraz naprawdę chcę to odnaleźć siebie.